Drukuj

Jerzy Konikowski, używając bardzo głupiego tytułu „Problemy szkoleniowe w polskich szachach”, opisuje wydarzenia, które miały miejsce 18 lat temu. I w żaden sposób nie są adekwatne do aktualnych problemów Akademii Szachowej. Prawdziwym problemem „szkoleniowym” w polskich szachach jest Jerzy Konikowski vel farosz.

Cytat z programy wyborczego Radosława Jedynaka:

Jak widać, farosz, czyli Jerzy Konikowski sprytnie podpiął się pod wypowiedź Radosława Jedynaka, wmawiając nam wszystkim, że bez niego (farosza) nikt by na to nie wpadł, a on już 18 lat temu o tym pisał.

Ładnie ze strony polsko-niemieckiego trenera zza Odry z wieloletnim stażem i bagażem książkowym, który trudno udźwignąć, co świadczy o jego wysokich kwalifikacjach szkoleniowych, że nam udostępnił wycinek ze znakomitego czasopisma szachowego „Szachy/Szachy”.

Jerzy Konikowski napisał:

W 2000 roku rozpocząłem również współpracę z utalentowanym juniorem MASz Maciejem Brzeskim z Koszalina.

W drugim wycinku Jerzy Konikowski napisał: „Maciek grał pewne schematy, których w ogóle nie rozumiał. Był słaby taktycznie, podstawiał materiał itd.” Zalecił mu granie 1.e4, bo

Jerzy Konikowski – trener I klasy i publicysta: Studiujcie debiuty, a w grze środkowej i końcówkach dacie sobie na pewno radę!

I sprezentował swoją książkę „Gram 1.e4”.

W tym samym wycinku farosz zamazał nazwisko trenera, o którym wyraził się:

Tym trenerem był wieloletni szkoleniowiec Młodzieżowej Akademii Szachowej. Niedawno został zaliczony do wybitnych trenerów w historii polskich szachów!

Jurku, zamazałeś to nazwisko, żeby ukryć, że już od dawna atakowałeś trenerów i polskich zawodników pod nikami lub osobiście pomimo tego, że były prezes Dzwonkowski oficjalnie stwierdził, że członek Komisji Młodzieżowej nie jest odpowiedzialny za treść swojego bloga. Nie ma czego się wstydzić, tym trenerem był Marian Twardoń.

Jak widać, jesteś zwykłym głąbem, który nie orientuje się, że nie istnieje coś takiego, jak „etatowy trener MASz”. Tylko dwie osoby są na etacie: trener koordynator i dyrektor. Pozostałe osoby pracują na umowę-zlecenie i często zmieniają się w zależności od potrzeb. Tak było też w twoim przypadku, gdy nie zaproszono cię na sesję, bo byłbyś tam tylko piątym kołem u wozu, gdyż byli tam trenerzy, którzy wyjeżdżali z zawodnikami na zawody, a ty byś tylko wprowadzał zamieszanie. Po tym fakcie zakończyłeś „znajomość z MASz”.

Dobrze, że już częściowo zrozumiałeś, jaka jest różnica między trenowaniem a współpracą. Z czym nie możesz się pogodzić, bo przesyłanie materiałów nie jest trenowaniem. Trener m.in. jeździ ze swoim podopiecznym na zawody, co ci się chlapło dwa razy, w tym jeden niezasłużony brązowy medal, bo w tym przypadku nie tylko nie trenowałeś, ale nawet nie współpracowałeś, ale za to byłeś obecny. W drugim przypadku, tylko nie załamuj się, byłeś trzeci w kolejce, a dwaj wybrańcy przed tobą odmówili. Tam Kamil Mitoń nie chciał korzystać z rad „trenera”, a nie raczyłeś zastanowić się nad spotkaniem Wojtaszka z Jakowienką i nie wziąłeś pod uwagę, że Jakowienko mógl wzmocnić wariant, w którym pół roku wcześniej przegrał.

Jeżeli nadal masz zamiar składać książki, to otwórz przynajmniej jedną książkę Dworeckiego (chwaliłeś się, że masz chyba wszystkie książki Dworeckiego, ale żadnej nie otworzyłeś). Zobacz, jak pisze się książki, a nie składa. Może poniższe opinie o książkach Konikowskiego coś dadzą ci do zrozumienia.

O książce Jerzego Konikowskiego Atak na króla:

Jestem szachistą II kategorii (1800). Chciałem podszlifować swoje umiejętności ataku na króla. Książka znudziła mnie po pierwszych 5 przykładach, a jest ich 100...

Nic wartościowego z niej nie wyniosłem. Spodziewałem się przykładowych schematów po tytule książki i po tym co jest z tyłu napisane.

Po co pisać książkę, która niczemu nie służy? Jest zbiorem, mam wrażenie, przypadkowych partii. Między jedną partią a drugą występuje słabe powiązanie - im dalej tym słabsze.

Mam wrażenie, że książka jest targetowana po prostu do lepszych graczy ode mnie (>2100). Może nie czułbym się tak zawiedziony, gdyby było o tym napisane w opisie - wtedy bym jej nie kupił. Zgaduję, że lepsi gracze bardziej docenią piękno zaprezentowanych partii, ale czy czegoś się dzięki temu nauczą?

Po tych kilku partiach, które przeanalizowałem z komputerem (resztę prześledziłem na podstawie diagramów i komentarzy), okazuje się, że przedstawiane idee nie są najsilniejsze. Boczne warianty mają błędy. Od książki wydawanej w dobie silników szachowych wymaga się czegoś więcej niż kopiuj/wklej historyczne notatki. Od trenera I kategorii też spodziewam się więcej. Niestety - pan Konikowski, urodzony w 1947 roku, widocznie nie jest obeznany z technologią i usystematyzowanym sposobem nauczania.

Dla mnie stracone pieniądze.

Niestety muszę zgodzić się z Krzysztofem. Książkę zamówiłem w internecie (nie mając dostępu do treści) i po tytule/opisie uznałem, że to książka dla początkujących/średnio zaawansowanych. Ku mojemu zdziwieniu są tam całe sekwencje szachowe z marginalnym komentarzem, który w większości brzmi "teoria poleca" i przedstawione 10 ruchów bez odpowiedzenia dlaczego teoria to poleca, jaką przewagę to daje itd. Innym typowym zdaniem dla tej książki jest "niedobre jest b4? Prawidłowe jest..." i kolejna sekwencja 10 ruchów bez wytłumaczenia czemu to byłoby niedobre i czemu to jest prawidłowe. Przebrnąłem przez parę ćwiczeń i zastanawiam się czy jest sens kontynuować.

Książka Jerzego Konikowskiego Szachy dla przyszłych mistrzów otrzymała negatywną ocenę z poniższą uwagą:

SZACHY DLA PRZYSZLYCH MISTRZOW Jerzy Konikowski zbyt skrótowo, niektóre działy Cię naprawdę rozczarują, np. dział o liczeniu wariantów jest tylko zestawem zadanek szachowym i żadnej wiedzy z tego działu nie wyniesiesz na ten temat. O debiutach jest bardzo skrótowo. Itd., itp.